Komentarze: 21
Wkurwiaja mnie chwile slabosci. Obecna chwila trwa ktorys z kolei dzien. Jest najdluzsza i naslabsza. Dzisiejszego dnia dowiedzialam sie jak mocno moze bolec glowa. Plakanie z bolu bylo bardzo pouczajacym doswiadczeniem. A tak naprawde to dobrze miec powod do placzu. Bo ostatnio za czesto nie mialam.
Trudno powiedziec co tam sie popierdolilo. Ale niewatpliwie cos. Bo za czesto nie potrafie nad soba panowac. I za czesto nie potrafie powiedziec czy cokolwiek jeszcze potrafie. Pomyslalam ze napisze to bedzie lepiej. Gowno, jest tak samo. Ale sie staram. Tzn. rzadko placze wsrod ludzi, staram sie byc uprzejma, a nawet czasem sie usmiechnac. Najgorzej jak zostaje sama. Ostatnio czesto jestem sama, bardzo czesto. Nie ma czasu. Trudno, mowie sobie ze kiedys ja nie bede miala. To tez jest zalosne. Najbardziej wkurwia mnie to co zalosne. A ja cala jestem zalosna. W swoim nieracjonalnym cierpieniu i racjonalnym spojrzeniu na nie. Wiec wkurwiam sama siebie. Ciezko jest zyc z kims kto cie wkurwia. Spytalam matki czy widzi we mnie potencjalna wariatke. Ale nie odpowiedziala. Bo ja obecnie widze w sobie wariatke. Chetnie bym sobie jakos pomogla, ale jakos wszystkie moje pomysly maja zbyt wiele minusow, abym mogla je zrealizowac. No i wogole wszystko jest nie tak.
Zabiore zaraz dupe do pokoju. Poloze sie i popatrze jak lzy wsiakaja w poduszke. Zalosne. Zalosne i wkurwiajace. Bo niby chce sie trzymac. Ale nie mam czego.