Powieki mi urosly. Ledwo co widze litery na monitorze. I mam goraczke. Nie rzucilam palenia. A tak dobrze mi szlo. Mozna kogos zmusic zeby uwierzyl w sierotke Marysie? Glupia sprawa. Ta rozmowa wogole nie powinna istniec. Slaba jestem. Za slaba. Jeblabym to wszystko, gdybym umiala. Nienawidze robic czegos wbrew sobie. Nienawidze gdy ktos mnie do czegos zmusza. Wykonczona psychicznie jestem. Ale przez jakies 20 minut radzilam sobie w dyskusji. Plakalam, ale sobie radzilam. Tylko, kurwa, czemu ja plakalam? Bo inaczej sie bronic nie umiem. Mysle co powinnam teraz zrobic i nie wiem. Podporzadkowac sie czy klocic dalej [klocic czyli: matka krzyczy, ojciec ironizuje, madzia placze].
Juz wiem co powinnam zrobic. Najebac sie. Baju.