Komentarze: 26
zaniedbalam sie ostatnio w pisaniu. ostatnio czyli wlasciwie ostatnie pare miesiecy. bo ja niestety wole sie zalic niz chwalic. a ostatnio to sie tylko chwalic moge. bo mimo ze rozne rzeczy sie dzieja to mi to wszystko wisi i powiewa. bo mam cel. cel, zwany miloscia. cel - to jest wlasnie to czego zawsze mi brakowalo. mam dla kogo sie starac i wiem ze dzieki temu co robie zapewniam sobie szczescie na dlugi czas. a przynajmniej wierze w to, ze wlasnie tak jest. jest wesolo, jest pozytywnie. teraz. a czasem smutno i milion schiz na minute. ale po podsumowaniu zawsze wychodzi to samo: jestem szczesliwa. pierwszy raz w zyciu moge to powiedziec, i nie zmieniaja tego nawet codzienne problemy i doly. jak spojrze obiektywnie to zawsze widze to samo. widze szanse. a co najlepsze mam zamiar ja wykorzystac. nie potrafie ogarnac zmian ktore nastapily we mnie w ciagu powiedzmy ostatniego roku. pamietam jak rok temu plakalysmy razem z kolezanka ktora dzis powiedziala mi ze ma na mnie ochote, bo chcialam sie zapierdolic. i takie rozne pomysly byly. chore bo chore, ale niestety byly. teraz zostal tylko wstyd za te czasy ale jednoczesnie radosc, ze minely. choc i pozytywow wtedy nie brakowalo. nie wiem sama. wiem tylko ze kocham.